Archiwum miesiąca Luty 2010

Pamiętnikowe Walentynki inne, niż by sie chciało…

Brak komentarzy »

Walentynkowe popołudnie w domu. Jedząc obiad, zdołałem zauważyć, że mama ledwo powstrzymuje się, by coś powiedzieć, a tata dziwnie podejrzliwie na mnie zerka co chwilę. Nie musiałem długo czekać, by moje podejrzenia się potwierdziły. Chcieli poruszyć ten temat, o którym ja już dawno zapomniałem…

Mama: Dawid, a co tam słychać w Radomiu, u Gosi?

[chwila ciszy]

Mama: Bo jakoś ucichło ostatnio…

[nadal liczę na to, że zrezygnuje z kontynuowania tematu, jednak wymowne spojrzenie żąda odpowiedzi...]

Ja: Wszystko w porządku.
Mama: Chyba nie bardzo, przecież to widać…
Ja: Tak? To jakoś późno o to pytacie.
Tata, który cały czas był obecny: A co Ty myślałeś. Już jakiś czas się nad tym zastanawiamy.
Mama: Dawno ta znajomość się skończyła?… Od razu po wyjeździe po studniówce, czy może na sam koniec wyjazdu?
Ja: Po.
Mama: Ona skończyła?
Ja: Tak.
Mama: Aha. Tak nagle, bez powodu? Nie podobało jej się tutaj, czy co?
Ja, z nieznacznym uśmiechem na twarzy: Uwierz, że sam do końca nie znam prawdziwego powodu. Zresztą, żeby było śmieszniej, to właściwie ta ‘znajomość’ skończyła się po Warszawie (początek stycznia), a po studniówce, to dopiero ja się o tym łaskawie dowiedziałem.
Mama: To przykre.. Nie spodziewałam się, że Gosia by była zdolna do czegoś takiego..
Ja: Skoro tak, to nie muszę chyba opisywać mojego zdziwienia. Jednak nie powiem, zbytnio mnie to wszystko nie zdołowało. Na wiele spraw dopiero teraz mogę spojrzeć obiektywnie, stojąc z boku. I od paru dni nasuwa mi się pytanie: Na co ja liczyłem, planując przyszłość z tak nieodpowiednią do tego osobą? I czy w ogóle jestem zdolny do wyboru tej odpowiedniej osoby..
[chwila ciszy]
Mama: Nie martw się. To nie pierwsza i nie ostatnia znajomość. Trafisz w końcu na odpowiednia osobę.
Ja: Znajomość nie pierwsza i może rzeczywiście nie ostatnia. Jednak miłość – nie pierwsza, a prawdopodobnie właśnie ostatnia.
Ja, wychodząc: Widzę miłość inaczej, niż inni. Dochodzę do wniosku, że nie ma osoby, która by potrafiła to odwzajemnić.

Po czym zamknąłem się w pokoju. Następne parę godzin biłem się z własnymi myślami, które ta rozmowa wywołała, jednocześnie wygrywając kolejne partie w makao i czekając, by wirtualny świat kolejny raz rozweselił i pozwolił uciec od myśli…

Pamiętnikowe Na dobry “złego” początek.

Brak komentarzy »

Ponieważ to jest mój pierwszy wpis, inaugurujący działalność tego bloga-pamiętnika, na początek wyjaśnię może, czemu nadałem mu akurat taką nazwę.

Otóż szukałem nazwy, która będzie na swój sposób unikalna. Te wszystkie wydarzenia, które ostatnio się mi przytrafiły, nasunęły mi nazwę nie zasługuję na szczęście, jednak oczywiście była za długa i niezbyt pasowała. Ostatnio moje myśli skupiają się właśnie wokół szeroko pojętego szczęścia. Powoli dochodzę do wniosku, że szczęściem dla mnie jest żyć z daleka od ludzi, samotnie, bo to daje mi aktualnie pewną wewnętrzną radość. Jednak uważam także, że mógłbym dawać szczęście wielu ludziom, gdyby tylko inni byli na tyle dojrzali, by to zauważyć i traktować mnie na równi, a nie w gorszych kategoriach. Stąd właśnie, po połączeniu tych dwóch myśli, powstało owe samotne szczęście, które stało się nazwą mojego bloga.

Poza tym zdaję sobie sprawę, że nikt nie będzie tego czytał, bo niby kto ma to robić? Ale nie interesuje mnie to. Piszę to dla siebie, by kiedyś do tego wrócić i być może pośmiać się ze swojej głupoty czy dziwnych problemów, mając obok siebie kochającą żonę i dziecko. Nie wiem co będzie, ale to moje marzenie. Tylko marzenia się nie spełniają… W każdym razie nie interesuje mnie czyjeś niezadowolenie, wyśmiewanie, obgadywanie za plecami, śmianie się z wpisów, itd. Nie obchodzi mnie to, po prostu. To świadczy tylko i wyłącznie o tamtych osobach, a po mnie spływa (ewentualnych takich komentarzy usuwać nie będę, wolność słowa panuje także i tu).

Co dziś za dzień? A, no tak… Dziś walentynki, 14. lutego, roku 2010 poniekąd… (więcej…)