Archiwum dnia 15 Luty 2010

Pamiętnikowe Walentynki inne, niż by sie chciało…

Brak komentarzy »

Walentynkowe popołudnie w domu. Jedząc obiad, zdołałem zauważyć, że mama ledwo powstrzymuje się, by coś powiedzieć, a tata dziwnie podejrzliwie na mnie zerka co chwilę. Nie musiałem długo czekać, by moje podejrzenia się potwierdziły. Chcieli poruszyć ten temat, o którym ja już dawno zapomniałem…

Mama: Dawid, a co tam słychać w Radomiu, u Gosi?

[chwila ciszy]

Mama: Bo jakoś ucichło ostatnio…

[nadal liczę na to, że zrezygnuje z kontynuowania tematu, jednak wymowne spojrzenie żąda odpowiedzi...]

Ja: Wszystko w porządku.
Mama: Chyba nie bardzo, przecież to widać…
Ja: Tak? To jakoś późno o to pytacie.
Tata, który cały czas był obecny: A co Ty myślałeś. Już jakiś czas się nad tym zastanawiamy.
Mama: Dawno ta znajomość się skończyła?… Od razu po wyjeździe po studniówce, czy może na sam koniec wyjazdu?
Ja: Po.
Mama: Ona skończyła?
Ja: Tak.
Mama: Aha. Tak nagle, bez powodu? Nie podobało jej się tutaj, czy co?
Ja, z nieznacznym uśmiechem na twarzy: Uwierz, że sam do końca nie znam prawdziwego powodu. Zresztą, żeby było śmieszniej, to właściwie ta ‘znajomość’ skończyła się po Warszawie (początek stycznia), a po studniówce, to dopiero ja się o tym łaskawie dowiedziałem.
Mama: To przykre.. Nie spodziewałam się, że Gosia by była zdolna do czegoś takiego..
Ja: Skoro tak, to nie muszę chyba opisywać mojego zdziwienia. Jednak nie powiem, zbytnio mnie to wszystko nie zdołowało. Na wiele spraw dopiero teraz mogę spojrzeć obiektywnie, stojąc z boku. I od paru dni nasuwa mi się pytanie: Na co ja liczyłem, planując przyszłość z tak nieodpowiednią do tego osobą? I czy w ogóle jestem zdolny do wyboru tej odpowiedniej osoby..
[chwila ciszy]
Mama: Nie martw się. To nie pierwsza i nie ostatnia znajomość. Trafisz w końcu na odpowiednia osobę.
Ja: Znajomość nie pierwsza i może rzeczywiście nie ostatnia. Jednak miłość – nie pierwsza, a prawdopodobnie właśnie ostatnia.
Ja, wychodząc: Widzę miłość inaczej, niż inni. Dochodzę do wniosku, że nie ma osoby, która by potrafiła to odwzajemnić.

Po czym zamknąłem się w pokoju. Następne parę godzin biłem się z własnymi myślami, które ta rozmowa wywołała, jednocześnie wygrywając kolejne partie w makao i czekając, by wirtualny świat kolejny raz rozweselił i pozwolił uciec od myśli…