Archiwum miesiąca Marzec 2010

Pamiętnikowe Trzymaj myśli… na wodzy.

Brak komentarzy »

Około sześćdziesiąt ostatnich godzin, poza paroma poświęconymi na sen, spędziłem na myśleniu, nauce, myśleniu, czytaniu oraz (tu zaskoczę, o tak!) myśleniu. Tylko i wyłącznie na tym. Niebywale zaskakujące jest to, jaki człowiek potrafi być głupi. Otóż z tego całego myślenia, prześwietlania na wskroś wielu aspektów życia oraz próby poukładania niektórych spraw i wartości na właściwych półkach w mojej hierarchii ważności… Nie wyszło zupełnie nic, co by mnie zaskoczyło, nawet w najmniejszym stopniu. Tego akurat się spodziewałem. Nie warte to jest pisania, bo musiałbym się rozwodzić nad sprawami, które już pewnie wiele razy tu opisywałem. Nie ma to sensu. Jedno jednak jest warte uwagi. Doszedłem do wniosku, że kiedyś byłem bardziej odpowiedzialny w swoich czynach i wszelkich decyzjach, od tych ważnych, życiowych, po te małe, nieistotne. Ostatnimi czasy to się zmieniło i wiele problemów przez to powstało. Muszę bardziej skupić się na tym, co myślę. Nim powiem, przemyśleć to jeszcze raz, a następnie pomyśleć ponownie, czy dobrze pomyślałem o tym, o czym pomyślałem, że chcę powiedzieć. W czasie mówienia natomiast myśleć nad każdym słowem.

Zbyt wiele ostatnio spieprzyłem, niestety. Czasem lepiej poczekać z mówieniem na odpowiedni moment, niż powiedzieć, a potem wycofywać i wracać do swoich poprzednich racji, nowe uznając pomyłką. Bo przez to niektórzy mogą zacząć tracić zaufanie. Dzisiaj znowu nabroiłem… Ten wpis jednak przemyślałem już kilka razy.

Pamiętnikowe Wiosna.

Brak komentarzy »

Dzisiaj pierwszy dzień wiosny, a za oknem od rana smutek. Pada deszcz, jest ponuro, nie ma nawet promyczka słońca. Mimo to jednak jest ciepło. Nie mam zwyczaju uosabiać się z pogodą, ale ona dzisiaj idealnie oddaje mój nastrój, jakby postanowiła pokazać światu, co się ze mną dzieje. Jakby chciała zawołać: “Patrzcie, on potrzebuje waszej pomocy, nie zostawiajcie go samego!”. Nikt jej jednak nie słucha, tak jak i mnie. Kolejny raz zostałem tylko ja, moje myśli i ja. Na mojej twarzy nie ma nawet krzty uśmiechu, co, porównując z poprzednimi dniami, w których to często niektórzy mieli mnie pozytywnie dość, jest wprost niemożliwe. Tak samo jak to, że im więcej pada, tym więcej leci łez. Zupełnie bezwładnie, jak oddychanie. Tylko czemu?

Każdy by pomyślał o mnie “kompletny idiota”, gdyby był na moim miejscu ostatnie 5 dni. Zdaję sobie z tego sprawę. Przecież nic złego się nie wydarzyło, a wręcz przeciwnie, zaczęło powoli się układać. Ten cały bałagan w końcu los zaczął porządkować i układać niektóre sprawy na właściwych półkach. Wyśmienity czas, powinienem się cieszyć, a ja, pisząc to, płaczę jak dziecko, nie mogąc się powstrzymać. Więc co mi jest? Przecież wczorajszy dzień, wizyta w pewnej miejscowości, powinna dać mi tyle pozytywnej energii i tyle humoru, że najbliższy miesiąc powinienem być uśmiechnięty, niczym Kot w Alicji w Krainie Czarów. W końcu, co tu ukrywać, na to czekałem te ostatnie dni i było lepiej, niż się mogłem spodziewać (dziękuję!). A jednak COŚ dzisiaj jest ze mną nie tak.

Słaba psychika, ot co. Wyniszczona przez kolejnych ludzi, których ufałem, a którzy wytarli we mnie swoje buty i poszli dalej, zadowoleni, szczęśliwi. Zostawiając, nie martwiąc się, nie przejmując. Puści, nieczuli, zakłamani, niewarci nawet części tych uczuć, którymi ich obdarzyłem. Tacy są ludzie dzisiejszego świata. Mało kto w ogóle po części odkrył moje wnętrze i zobaczył we mnie prawdziwe wartości, mało kto w ogóle chce to zrobić. Najłatwiej jest spojrzeć na ubiór albo wygląd – z tego niektórzy potrafią wyczytać nawet cechy charakteru. Na szczęście z tego wierzenia byle komu już się wyleczyłem.

I tak to nie wszystko… Pomimo, że uwielbiam wiosnę za to, że wszystko pięknieje, rozkwita, można schować ciepłe rzeczy do szafy i korzystać z cieplejszych dni, to jest jedna rzecz, której w tej porze roku nienawidzę. Na wiosnę rozkwitają ludzkie uczucia, jakby odtajały z zimowego lodu. Wszędzie będzie widać miłość. Pary, idące blisko siebie, zapatrzone w swoje oczy i widzące w nich piękno większe, niż budzącej się wokoło przyrody. A mi nie pozostanie nic innego, jak wsiąść na rower, zatopić się w muzyce i patrzeć na innych ludzi. Mogę tylko zazdrościć innym i liczyć, że jednak nie zabłądziłem…

Muzyczne Jedyna.

Brak komentarzy »

Popularne ostatnio Demotywatory.pl, są dla mnie źródłem zdań i cytatów, które często dają mi wiele do myślenia. Parę dni temu trafiłem także na jeden, który to uważam za idealny dla mnie. Uwielbiam muzykę – to jedna z tych rzeczy bez których nie wyobrażam sobie życia. Nie pozwalam sobie nigdy na ciszę – cisza oznacza kolejne rozmyślania o problemach. Muzyka jest tą ucieczką od świata. Zawsze więc jej się oddaję. W tramwaju, w samochodzie, na rowerze, czy idąc – zawsze jest ze mną. To też tak naprawdę jedyne coś, czego jestem pewien, że mnie nigdy nie opuści. Dziwne? Dziwne.

Jestem pełen szacunku dla tych ludzi, którzy tworzą gatunek Trance – najlżejszą, najprzyjemniejszą dla ucha, najbardziej melodyjną odmianę muzyki elektronicznej. Nie cierpię, gdy ktoś mówi “Ty słuchasz techno, więc będziesz to lubił”, po czym puszczają jakieś walenie, w którym nie ma krzty sensu. To mnie wręcz obraża. Mam zwyczaj wtedy pytać “czy dla Ciebie słowik i gołąb, to też to samo?”. Techno to nie Trance – to pochodne, jednak zupełnie inne gatunki. Jednak dla ludzi zawsze wszystko, co robią DJ’e, to będzie bezsensowne Techno – tak to się już utarło niestety, głównie przez tych, co tworzą gówna, nie muzykę.

Podgatunek Vocal Trance kręcił mnie od zawsze i to tego głównie poszukuję i słucham. Dobra muzyka to taka, której słuchając, ma się dreszcze, którą się nuci, którą się gwiżdże, śpiewa, przy której najchętniej zerwałoby się do tańca. Tak w tym wypadku jest zawsze. Pokazując innym to, czego słucham, dość często otrzymuję odpowiedź “wiesz, to nawet jest bardzo fajne”, czy inne tego typu. Bo to właśnie jest fajne. Potrafi wprowadzić w pozytywny trans, często nawet wyłącza podświadomość (jadąc rowerem i słuchając kawałków z empetrójki, kilka razy dosłownie cudem uniknąłem wypadku).Często też widzę, że to głupia muzyka, jak można tego słuchać. Nie wszystkim ma się podobać, jednak najczęściej narzekają ci, co w życiu tego nie słuchali, albo słuchają pierwsze 10 sekund. Nigdy nie oceniaj piosenki po wstępie, zawsze słucha się całości, i potem można się wypowiedzieć. Ja tak robię zawsze, nawet potrafiłem słuchać kilku minut metalu, mimo że moje uszy tego nie znoszą, tylko po to, by móc się wypowiedzieć.

Na początku napisałem o Demotywatorach. Ten demot brzmiał: “Muzyka. Jedyna rzecz którą kocham i której nie skrzywdzę…”. Myślę, że na tym mogę zakończyć.

Poniżej przepiękny utwór z mojego kochanego gatunku, od którego od wczoraj nie mogę się oderwać… Utwory z takim vocalem to cuda.

Pamiętnikowe Nocne rozważania o uczuciach.

Brak komentarzy »

Ostatnio zmieniłem trochę swoje podejście do niektórych spraw. Zacząłem czuć, że chciałbym zostać jeszcze kiedyś pokochanym. Wiem nawet, że znajdzie się ta jedyna osoba, która będzie jednocześnie najważniejszym wsparciem mojego ducha i jedyną mieszkanką mojego serca – będzie przyjaciółką i miłością. Jednakże, mimo nutki pozytywnego myślenia, która do mnie dotarła, stare myśli nie odeszły daleko, lecz tylko, pewnie na moment, dopuściły ją do głosu. Pojawiają się także nowe złe myśli. Kryzys pewnych wartości nadal trwa w mojej psychice. Jedna zahacza o drugą, która chwieje następną, niczym kostki domina na stole. Chcę być kochany, ale też uważam, że ja już kochać nie będę potrafił. Czuję, jak miłość spowszedniała i nie jest już czymś tak wyjątkowym, jak kiedyś.

Kiedyś stan ten był piękny. Wieczna tęsknota, przed oczyma tylko piękne obrazy bajecznych chwil spędzonych razem, na ustach wciąż było czuć pocałunek, który przekazywał żar. Myśli krążyły jedynie wokół niej, czasem mieściliśmy się w nich razem. Nikt nie powie mi, że to wtedy, to nie było uczucie. To się skończyło, ale istniało na pewno. Ta aktualna wojna, ta niebywała zawziętość, te szukanie potknięć wzajemnych, wyśmiewanie wad, które kiedyś akceptowało się bez problemu oczami miłości – to wszystko pozostałość wygasłego uczucia. To będzie jeszcze trwać miesiącami, zanim dotrze do obojga, że można było inaczej. Można było zostawić znajomość, a nie psuć wszystkiego za jednym ciosem – tego, co dopiero budowało się w tak wielkich trudnościach i z takim zaparciem, jak teraźniejsze, niszczące kłótnie.

Nie o tym chciałem dzisiaj napisać, jednak aktualna sytuacja, jawna wojna, powoduje, że mam przed oczyma całe dwa lata i zastanawiam się, dlaczego ludzie nie umieją pewnych spraw załatwiać w zgodzie? Skąd się bierze ta nienawiść? Skąd często także wielka agresja? Skąd? U ludzi, którzy dopiero co wypowiadali sobie dwa najpiękniejsze słowa…

A miłość, miłość… Obawiam się, że przejdzie mi przed nosem któregoś dnia, a ja jej w ogóle nie zauważę. Nie patrzę na ludzi, nie obchodzą mnie ci, co mnie mijają. Nie obchodzą ci, co zaczepiają – a nie powiem, zdarzyło mi się ostatnio zostać zaczepionym (nie ważne gdzie i przy jakiej okazji) przez dwie nieznajome, jednak wyraźnie dałem znak, że zaczepianym być nie chcę i nic z tego. Poszły (a jedna ładna była, ładna). Poza tym oszukiwać nie będę, znam ten stan… Jednak to musi pozostać tylko w mojej głowie.

Miłość i przyjaźń, to dziwne uczucia. Miłości nie ma bez przyjaźni, jednak sama przyjaźń istnieje. Jeśli jest przyjaźń, nie jest powiedziane, że ma być też i miłość. Jeśli jest miłość, a podupada zaufanie, co rujnuje przyjaźń – niszczy się też i miłość. A gdy jest przyjaźń i człowiek wyobraża sobie zbyt wiele – niszczy się wszystko…

Dokończę. Za parę dni.