Pamiętnikowe → Przykre zdarzenie, które natchnęło.
Nic nie miałem zamiaru napisać dzisiaj, ponieważ nic istotnego się nie zdarzyło. Normalny dzień – nazwałbym go nawet mianem nudny. Jednak, przypadkiem spoglądając przez okno, zauważyłem coś, co znowu wywołało we mnie myśli…
Otóż jakieś 100 metrów od mojego bloku jest ulica, po której prócz bardzo dużej ilości samochodów, jeżdżą autobusy na linii 76 i 93. Nie wiem, jak to dokładnie było, bo moją uwagę zwróciły migające niebieskie światła karetki, a potem także żółte światła awaryjne autobusu – czyli już było po samym zdarzeniu. Jedyne, co przychodzi na myśl, to to, ze autobus kogoś potrącił… Przejścia dla pieszych tam nie ma, jednak na dziko każdy przechodzi (ja także, wiele razy), mimo zakrętu, przez który widoczność jest bardzo słaba. I stało się… Komuś się nie poszczęściło. Ktoś nie spojrzał. Ktoś podjął złą decyzję. Myślę, że ta decyzja kosztowała życie… Ludzie się zbiegli, policja przyjechała, chodzili, oglądali, a wszystko trwało ponad pół godziny – trudno więc sądzić inaczej.
Stąd zaraz zastanawiam się, co było przyczyną… Zamyślenie, jakieś problemy, które na chwilę zaćmiły przytomny umysł tamtej osoby, przez co, bez spojrzenia, nogi poniosły prosto akurat pod koła autobusu? Tak sobie pomyślałem, bo w moim przypadku ostatnio takie zamyślanie zdarza się często. Spokojnie mogę wyliczyć dokładnie sytuacje z ostatnich czasów, w których o włos nie straciłem zdrowia (oby tylko), przez zamyślenie, zasłuchanie w muzyce z empetrójki, odpłynięcie gdzieś na chwilę w marzeniach, od problemów i doczesnego świata. Jedną taką sytuację mam cały czas przed oczami i uważam za cud, że tu jestem, naprawdę (kiedyś o tym napiszę na pewno). Choć zdarzyło się to 3,5 roku temu w lipcu, to ja pamiętam, jakby było wczoraj. I dziwię się, po co została mi dana taka szansa (którą można odczytać jako poważne ostrzeżenie bym na siebie uważał), jeśli nic swoim życiem nie wnoszę? Po prostu jestem…
Może jest dla mnie jeszcze jakiś plan, o którym sam nie wiem?…